Wywiad rzeka z Klaudiuszem Zawadą, z ciekawą osobowością, poetą, sołtysem, radnym, śpiewakiem, skaldomanem, ale przede wszystkim społecznikiem oraz człowiekiem o dobrym sercu.


Sylwia Pieczonka (SP): No to zaczynamy: osobowość…
Klaudiusz Zawada (KZ): To znaczy?
SP: Twoja osobowość, jaka ona jest?
KZ: Ale co to znaczy? (śmiech…)
SP: Ogólnie, jak siebie określasz? (śmiech…)

KZ: Jak ja się określam? (śmiech…) jako człowieka, który się zaraz przedstawi: Klaudiusz Zawada, sołtys Zamarsk, radny Gminy Hażlach i społecznik. Osobowość? Na pewno jestem nerwus (śmiech…), upierdliwy (to się wytnie…). Dążę ciężką pracą do zamierzonego celu. Ktoś może powiedzieć, że po trupach, ale to nie jest prawda, zawsze, gdy mam pewność, że mam rację, to będę przy tej racji stał, udowodnię tę rację. Chociażby to trwało dłużej lub krócej, udowodnię, że tak rzeczywiście jest. Często zdarzało się w moim życiu, że po jakimś tam czasie ludzie przyznali mi rację. Oczywiście człowiek nie jest nieomylny i pewne rzeczy nabywa się z czasem. Im jestem starszy, tym mam większe doświadczenie życiowe, ale większość rzeczy, których się podejmuję, są to tylko te, na których się znam. Wiem, że jestem człowiekiem nerwowym, ale uczę się, żeby troszeczkę się uspokoić, wyciszyć, by tylko samymi argumentami swoją rację udowodniać.

SP: Charyzmat…
KZ: Czemu takie trudne pytania? (śmiech…) To znaczy?
SP: W jaki sposób Twoja charyzmatyczna osobowość miejscowego lidera społecznego, bo niewątpliwie takim człowiekiem jesteś, ciągnie za sobą tak wielu ludzi do wspólnego działania?

KZ: Tak, jestem charyzmatycznym człowiekiem, bo potrafię wielu ludzi zmobilizować, zmotywować do działania. Dzięki mojej osobowości, czyli też cechom mojego charakteru, od razu zabieram się do działania. Niektórzy moi współpracownicy nie zawsze wiedzą czego od nich oczekuję, ale bardzo się cieszę, że przez tyle lat pracy społecznej udało mi się wiele poprawić w tej współpracy. Z mieszkańcami idziemy w tym samym kierunku, już mnie lepiej rozumieją. Naprawdę – już nie muszę mówić, że będziemy coś robić, zachęcać do tej pracy. Mieszkańcy sami wiedzą, że sołtysowi trzeba pomóc, bo to, co robi sołtys, jest też dla nich oraz im wszystkim tak samo na tym zależy. Cieszę się, że jako miejscowemu liderowi udało się tak wiele dobrego już wypracować dzięki ogromnemu wsparciu mieszkańców sołectwa. Zawsze będę powtarzał, w każdym wywiadzie, że to co się dzieje w Zamarskach, nie jest tylko moją zasługą. To jest zasługa nas wszystkich: mieszkańców oraz społeczników Zamarsk. Cieszę się bardzo, że pomysły, które przedstawiłem, mieszkańcy szybko podchwycili i razem zaczęliśmy iść w jednym, dobrym kierunku. To jest bardzo ważne, ponieważ, człowiek, jakimkolwiek by nie był liderem, charyzmatycznym czy też niecharyzmatycznym, miałby wiele pomysłów. Gdyby nie miał odbiorców, gdyby tych ludzi nie łączyła wspólna praca, ale przede wszystkim wspólna pasja oraz radość, że można razem zmieniać naszą Małą Ojczyznę, to na pewno nie udałoby się osiągnąć tego, co dało się osiągnąć w Zamarskach. Będę zawsze powtarzał, że przez pracę społeczną udało się już wiele osiągnąć. Cieszę się, że mieszkańcy zmobilizowali się do działania, że dali mi zielone światło, zaufali i dzięki temu działamy razem. Razem zmieniamy Zamarski. Moje hasło wyborcze w poprzedniej kampanii brzmiało: „Czas na odważne zmiany”. Dzięki naszej działalności widać, że zmiany na lepsze faktycznie nastąpiły i ciągle następują. Powoli, ale następują, są widoczne, z czego bardzo cieszymy się tutaj w Zamarskach.

SP: Jak się czujesz w roli miejscowego lidera społecznego?

KZ: Lider to nie jest osoba, która coś w sobie ma, dzięki czemu może osiąść na laurach. I można by pomyśleć, że “oto hura” – Zawada jest najlepszy (śmiech…). Prawdą jest, że człowiek zawsze musi iść do przodu. Ludzie już to wiedzą, że jeżeli skończę jedno zadanie, to zabieram się za realizację kolejnego – do przodu. Mam bardzo wiele pomysłów, co najmniej do osiemsetlecia naszej wsi, czyli moje najbliższe plany obecnie są nakreślone na okres pięciu lat. Praca społecznika nie jest łatwą pracą. To jest moja pasja, dlatego łatwiej mi jest to wszystko robić, bo przede wszystkim mnie to bardzo cieszy. Na dzień dzisiejszy, powiem szczerze, nie wyobrażam sobie, że nie pracuję społecznie, że ktoś mi mówi: „Panie Zawada, niech Pan już więcej nie robi”. Dlatego bardzo się cieszę, że mam taką możliwość, by robić to, co sprawia mi taką wielką radość, co jest jednocześnie moją ogromną pasją. Faktycznie sołtysowanie oraz bycie radnym ułatwiło mi pracę społeczną. Zawsze podkreślam, że jest to przede wszystkim służba drugiemu człowiekowi, wykonywana z wielką pasją i zaangażowaniem. Nie jest to proste, by zachęcić ludzi do pracy. Bywają dni podczas prac społecznych, że jestem sam. Nie mam żalu do ludzi, ponieważ wiem, że każdy z nas ma swoje pasje, swoje życie. Cieszę się jednak tym, że przez tyle lat mojego społecznikowania, takie sytuacje bardzo rzadko się zdarzyły. W pracach porządkowych (nie tylko samej budowy) uczestniczą wszyscy: najmłodsi, w średnim wieku, seniorzy. Cieszę się, że każde pokolenie angażuje się na rzecz naszego parku, że udaje mi się tak wielu ludzi zmotywować do wspólnego działania. Szczerze powiem – najbardziej zależy mi na byciu znanym wśród młodego pokolenia mieszkańców Zamarsk. Zawsze pracowałem z dzieciakami. W 2002 roku założyłem Klub Osiedlowy, który funkcjonował do 2007 r. Później miałem krótką przerwę. W latach kolejnych współpracowałem z Gminnym Ośrodkiem Kultury w Hażlachu, filią w Zamarskach, z ówczesną instruktor panią Elą Stuchlik na czele. Powstał tam m.in. zespół wokalny Świetliki. Dziś te dzieciaczki są już nastolatkami, młodzieżą. Dzieciaki z filii witały mnie na ulicy wołając “o idzie pan Klaudek”, co ogromnie mnie cieszyło. Organizowałem dla nich “majówkę u sołtysa”, gdzie piekliśmy kiełbasę. Cieszy mnie także to, że miejscowe dzieci wiedzą, kto to jest ten pan Klaudek. Dzięki temu mobilizuję ich do działania. Tak naprawdę, to wszystko, co robi się dla mieszkańców, robi się przede wszystkim dla młodego pokolenia. Chciałbym młodzieży zaszczepić miłość do Małej Ojczyzny, bo to trzeba robić od najmłodszych lat. To mi się naprawdę udaje. Dzieciaki te będą miały co wspominać oraz będą się dalej angażowały. W Zamarskach są dzieciaczki, które zawsze coś robiły, działały na rzecz wsi, dla innych. Cieszyły się razem ze mną, że można razem coś fajnego zrobić dla wsi oraz innych. Właściwie mogę powiedzieć, że dzięki temu, że jestem sołtysem i radnym, stałem się lokalnym liderem. Chciałbym także być takim przewodnikiem dla dzieci, z którymi pracuję. Chcę im pokazać, że warto mieć w życiu pasję oraz że marzenia się spełniają, jeżeli tylko tego chcemy.

SP: Sołtys czy radny…

KZ: Sołtys (cisza…). Powiem szczerze, że sołtys. Choć dzięki temu, że jestem radnym, otworzyła się pewna furtka, ułatwiająca mi moje działanie. Choć jak byłem tylko sołtysem, także bywałem na wszystkich sesjach Rady Gminy. Często poruszałem tematy, z którymi zderzałem się na co dzień w mojej działalności. Dla mnie to była ściana. Dziś to tłumaczę strachem przed funduszem sołeckim. Fundusz sołecki wprowadziła poprzednia rada gminy, wtedy też zaczęła się moja pierwsza kadencja jako sołtysa Zamarsk. W tym czasie bardzo ciężko pracowałem. Dopiero za trzecim razem zostałem wybrany radnym. Chciałem zawsze pokazać, że sołtysi też mają wiele do powiedzenia. Uważam, że w małych gminach, takich jak nasza, wystarczyłoby po jednym liderze z każdego sołectwa w radzie gminy. Nie ważne, jakby taka osoba została ustawowo nazwana, sołtys czy radny, to dla mnie nie ma zaznaczenia. Wtedy byłoby to bardziej rzetelne, że pracujemy na rzecz całej gminy, w tym przypadku, nie istniałyby proporcje w liczebności radnych reprezentujących dane sołectwo np. w Rudniku czy w Brzezówce jest po 1 radnym, a na przykład w Pogwizdowie jest już ich 5, w Kończycach oraz w Hażlachu jest 3, w Zamarskach 2 radnych. Nie podobają mi się także koalicje. Zawsze jednak one powstawały przy każdym głosowaniu. Chciałbym, żeby mandat radnego był przede wszystkim służbą na rzecz swoich mieszkańców. Za bycie radnym nie powinno być żadnej gratyfikacji finansowej. Do rady przyszliby ludzie, którzy tak naprawdę żyją pasją w działaniu na rzecz lokalnej społeczności. Tak naprawdę mało osób uświadamia sobie fakt, że rada gminy w dużej mierze jest organem doradczym dla wójta, ponieważ w większości uchwały przez nas podejmowane, muszą być i tak przez nas podjęte. Dotyczy to uchwał oświatowych, budżetowych, inwestycyjnych, rozwojowych, pozyskiwania środków zewnętrznych do budżetu. Rada Gminy w małym zakresie tak naprawdę decyduje o kształcie jakichś inwestycji. Na dzień dzisiejszy większość inwestycji jest finansowanych w naszej gminie w większości ze środków zewnętrznych.

SP: Co się wydarzyło podczas głosowania nad tegorocznym budżetem Gminy Hażlach?

KZ: Pierwszy raz się zdarzyło, że budżet nie przeszedł jednomyślnie, nie przeszedł większością głosów. Uchwalony ledwo co, jeżeli można tak powiedzieć. Mniejsze sołectwa przegłosowały ten budżet. Co ciekawe, duże sołectwa wstrzymały się od głosowania nad uchwałą budżetową na rok 2018, choć to właśnie u nich są realizowane w większości gminne inwestycje. Uważam, że nie należy patrzeć tylko na roczny budżet, należy patrzeć całościowo, na przykład w okresie czteroletnim, wtedy można powiedzieć o zrównoważonym rozwoju gminy. W tym roku budżet gminy przegłosowano 6 radnych, którzy byli za, 2 było przeciw, a 7 wstrzymało się. Trochę to przykre, że tak się stało, ponieważ jest to ostatni rok kadencji tej rady. Uważam, że jako gmina poszliśmy mocno do przodu. Liderujemy, jeżeli chodzi o pozyskiwanie środków zewnętrznych. Kiedyś tak nie było. To sukces, zasługa pana wójta Grzegorza Sikorskiego. Cieszymy się, że na tym stanowisku mamy odważnego, młodego, zdeterminowanego człowieka, który nie boi się ciężkiej pracy. Reasumując w czterech ostatnich latach idziemy w dobrym kierunku jako gmina. Trzeba także zauważyć, że każdy z obecnych radnych zrobił dla swojego sołectwa bardzo dużo, nie mamy więc nic sobie do zarzucenia. Choć nadal żałuję, że budżet nie przeszedł jednogłośnie… Szkoda, naprawdę. Nie mogę zrozumieć, dlaczego tak wielu radnych się wstrzymało. Plan jest bardzo ambitny. Co prawda, wydajemy dwa razy więcej niż mamy, ale bilansujemy to zewnętrznymi środkami.

SP: Park….

KZ: Park (cisza…). Park to spełnienie marzeń mieszkańców, sołtysa. To także udowodnienie, że ciężka i wspólna praca przynosi efekty. Na forach internetowych można było swego czasu przeczytać, że park jest miejscem lansowania się sołtysa. Hejterom, którzy tak pisali, odpowiadałem, że także i ich zapraszam do lansowania się przy łopacie (śmiech…). Tak naprawdę praca w parku jest ciężka. Cieszę się także, że o naszym parku piszą media. Moim zdaniem, nie jest to żaden lans, a dawanie przykładu, że można. Zamarski zdobyły pierwszą nagrodę za park w województwie śląskim. To nie był żaden lans, faktycznie ktoś ten nasz sukces docenił oraz zauważył naszą ciężką pracę. Cieszę się, że sam projekt „park” od początku był porządnie przemyślany. Zaczęliśmy od podstaw, wykopaliśmy pierwsze alejki, później plac, zakupiliśmy bruk, zrobiliśmy scenę, na samym końcu po czterech latach ciężkiej pracy spełniło się nasze marzenie. Domknęliśmy tę inwestycję wymarzonym ogólnodostępnym placem zabaw, którego wcześniej w Zamarskach nie było. To było nasze wielkie marzenie, które się spełniło. W 2014 r. nastąpiło wielkie otwarcie parku. Wystąpił zespół Skaldowie, pierwszy raz w Gminie Hażlach pojawiła się tak wielka gwiazda – to także spełnienie naszych marzeń. Skaldowie zagrali za 1/3 swojego standardowego honorarium, a całość tej kwoty udało się pozyskać od sponsorów. Dokonali tego społecznicy. Nie dostaliśmy na to żadnych pieniędzy z budżetu gminy. GOK w Hażlachu zapłacił nam tylko za nagłośnienie imprezy. Człowieka bardzo cieszy, że się udało. Trzeba także zauważyć, że my wciąż pracujemy w parku. Kontynuujemy to nasze dzieło. Kosimy trawę, obsadzamy i pielimy rabaty, sprzątamy, opróżniamy kosze ze śmieciami, zamiatamy liście opadające z drzew. Sporo jest czynności związanych z utrzymaniem parku. Dla gminy jest to wielka oszczędność, ponieważ wszystkie prace porządkowe robimy społecznie. Niedawno został wydany Leksykon Dobrych Praktyk Instytutu Obywatelskiego, gdzie nasz park jest przykładem pracy społecznej, rozmnożenia funduszu sołeckiego. W leksykonie jest pokazana wartość inwestycji, czyli ok. 200 tysięcy zł, w tym 110 tysięcy zł to fundusz sołecki, reszta kwoty to praca społeczna plus dodatkowe środki zdobyte od sponsorów czy miejscowego KGW. W tej kwocie znajduje się także 20 tyś. zł z budżetu Gminy Hażlach. Dzięki organizacji “Świynta Dziedziny 2017” zdobyliśmy środki finansowe, które przeznaczyliśmy na wybrukowanie alejki w parku. Podkreślić należy, że faktycznie impreza była dotowana ze środków Gminnego Ośrodka Kultury w Hażlachu w kwocie 8000 zł. Myśmy – można tak rzec – zarobili na tym wydarzeniu 3000 zł, które włożyliśmy z powrotem w nasz park. Rachunek jest prosty, rzeczywiście impreza kosztowała gminę 5000 zł. Park nie generuje wielkich środków, prawie żadnych. To nasze oczko w głowie. Jestem dumny z tego parku. Chyba nikt w Zamarskach nie przypuszczał w roku 2011, że za kilka lat powstanie tutaj taki piękny park. Od wbicia pierwszej łopaty minęło już 6 lat. To naprawdę sporo czasu… Udało się i nadal działamy. Pomysłów jest bardzo dużo…

SP: Przystanek Zamarski…

KZ: Moim marzeniem, gdy już powstał park była także scena. Postała, ale brakowało jej zadaszenia. Dzięki przychylności ludzi udało się zrobić projekt, zdobyć pozwolenie na budowę, za co serdecznie dziękuję. “Przystanek Zamarski” to taka robocza nazwa naszej sceny, ponieważ tak się kojarzy co poniektórym. Podobno przypomina przystanek autobusowy rodem wzięty z PRL-u (śmiech…). Teraz szczerze o projekcie. Musiał się zmieścić w pewnych kwotach pieniężnych, być praktyczny, w przyszłości nie generować kolejnych kosztów finansowych. I to się nam udało. Scena ma formę przystanku, ale nie do końca (śmiech…). Będziemy walczyli, by ten mały amfiteatr powstał w tym roku. Projekt jest, pozwolenie na budowę też mamy, czekamy tylko na środki zewnętrzne. Jestem dziś tego pewien, że scena powstanie najdalej w przeciągu dwóch lat. Nowa scena jest tylko o 3 metry większa od tej obecnej, znajdującej się w naszym parku. Przystanek dodatkowo będzie posiadał zaplecze magazynowe oraz malutką szatnię. Pozwoli nam to dalej rozwijać nasze życie kulturalne w Zamarskach. Należy podkreślić, że wszystkie nasze imprezy kulturalne są organizowane w czynie społecznym. W gminie niestety nie ma dużo pieniędzy przeznaczonych na kulturę. Nie jesteśmy zamożną gminą. Od lat w Zamarskach nie patrzymy tylko na budżet miejscowego GOK-u. Organizujemy imprezy, które już na stale wpisały się w kalendarz wydarzeń naszej gminy. Są to: Zamarskie Biesiadowanie, Wiejski Jarmark Świąteczny, Świynto Dziedziny, Spotkanie z Mikołajem oraz wiele innych. Ostatnio do cyklicznych imprez doszło nowe wydarzenie pt. „Przystań mamo”. Tylko Świynto Dziedziny jest współfinansowane z budżetu hażlaskiego GOK-u. Jest to kwota 8000 zł. Jak już wcześniej nadmieniłem – staramy się rozmnożyć te budżetowe pieniądze. GOK płaci nam tylko za jeden zespół, my finansujemy resztę wydarzenia. Dokładamy do imprezy raz tyle, dzięki pomocy wolontariuszy, sponsorów oraz naszej pracy społecznej, za co bardzo dziękuję. Nas po prostu cieszy organizowanie imprez. Ten rok 2018 to dla nas najważniejszy rok, ponieważ jest to rok jubileuszowy. A miałem mówić o przystanku (śmiech…). Przystanek przysłuży się do tego, że powstaną nowe imprezy w Zamarskach. Pierwsze, co mi się skojarzyło z projektem naszego amfiteatru to Przystanek Woodstock, czyli można tutaj organizować na przykład festiwal Przystanek Zamarski (śmiech…). My nie stoimy w miejscu, dalej się rozwijamy. Tego przykładem jest Aleja Gwiazd Miłośników Cieszyńskiej Pieśniczki, która będzie żyła już swoją historią. Stąd się też wziął pomysł, by napisać mikroprojekt „Płynie muzyka z zamarskiego kopca nad olziańską dolinę”. Właśnie w tym projekcie została ujęta budowa nowej sceny. Cieszę się, że o przystanku jest już głośno w mediach. Pan wójt także napisał na jednym z portali społecznościowych, że jeszcze go nie ma, a już o nim piszą, jest głośno. Fajnie, że toczy się dyskusja i dobrze, bo na tym to polega. Zapraszam wszystkich do Zamarsk, by zobaczyć jak się człowiek lansuje ciężką pracą przy łopacie (śmiech…).

SP: Godziny przepracowane w parku…
KZ: Moje czy mieszkańców?
SP: Łącznie, całość.

KZ: Całość? (cisza…) Mieszkańcy w składzie ponad 100 osób w czynie społecznym przepracowali ponad 3000 godzin. Nie liczymy czasu poświęconego na sprzątanie parku, czyli obsadzanie, zamiatanie, itd. Policzyliśmy tylko stricte budowę parku, rozbudowę, rozbiórkę. W tej grupie osób jest także wliczona młodzież, która od samego początku pomagała w pracach przy budowie. Od dnia wbicia pierwszej łopaty w ziemię, skrupulatnie podliczam godziny przepracowane w parku. Nic nie jest naciągane, wręcz czasami odejmuję przepracowany czas, ponieważ nie chcę liczyć wszystkiego. Przy pracach społecznych zawsze byłem obecny. Pracowałem tutaj podczas własnego urlopu wypoczynkowego, ponieważ mnie to wszystko bardzo cieszy! Sprawia ogromną frajdę. Już nie mogę się doczekać budowy nowej sceny. Moi przyjaciele mówią, że sołtysowi zasadzą w parku gruszę. Dlaczego gruszę? Bo to są moje wczasy pod gruszą, które corocznie spędzam w parku, co bardzo mnie cieszy. Nie tylko cieszy Zawadę, ale cieszy wszystkich mieszkańców. Zawsze będę podkreślał, że tak właśnie jest. Ja naprawdę lubię robić, co robię. Cieszę się, że zmieniają się Zamarski. Kolejne etapy prac w parku to szczęście dla sołtysa. Sceny jeszcze nie ma, a myśmy już dokonali prac przygotowawczych pod ten obiekt, rozebraliśmy stary płot, przesadziliśmy tuje. Planujemy także przedłużenie alejki. Zrobimy to własnym sumptem. Zakupimy także krawężniki. Trzymajcie kciuki, by to się wszystko udało!

SP: Plany kulturalne na najbliższą przyszłość…

KZ: Najbliższe plany – to tegoroczne. Rok 2018 dla Zamarsk jest rokiem niezwykłym, ponieważ obchodzimy 795-lecie. Małymi krokami zbliżamy się do osiemsetlecia. Nasza wieś jest jedną z najstarszych na Śląsku Cieszyńskim. Zaczęliśmy już to odliczanie. Tegoroczne imprezy także wpisujemy jako jubileuszowe. Zaczynamy od „szkubaczek”, które odbędą się 17 lutego br. Później będzie „sprzątanie świata”, następnie „Przystań Mamo”, „Święto Dziedziny”, wakacje, „Zamarskie Biesiadowanie” wraz z odsłonięciem kolejnej gwiazdy w alei, Dzień Seniora, Mikołaj oraz Wiejski Jarmark Świąteczny. Te imprezy są organizowane corocznie. W tym roku chcemy szczególnie podkreślać, że właśnie za 5 lat odbędzie się osiemsetlecie naszej wsi. Rok 2018 też jest rokiem przełomowym dla Zamarsk, ponieważ rozstrzygną się konkursy, przede wszystkim mikroprojekt „Niesie się muzyka z zamarskiego kopca nad olziańską dolinę”, dotyczący budowy sceny. Stowarzyszenie Miłośników Zamarsk napisało projekt na plenerowe kino letnie “motoloverowe” w parku, którego rozstrzygnięcie nastąpi w lutym. W marcu rozstrzygnie sie wielki projekt na robudowę strażnicy na Muzeum Żywiołów. To inwestycja na ponad 3 mln zł. Jeżeli to się spełni, to będzie niezwykłe, wielki cud. Wiem, że będzie ciężko ale zawsze warto próbować. Dodam jeszcze, że jest to pomysł naszego wójta Grzegorza Sikorskiego. To naprawdę świetny projekt. W lutym lub marcu nastąpi także rozstrzygnięcie ogólnopolskiego konkursu pt. “Fundusz Sołecki – Najlepsza Inicjatywa”, do którego razem z Gminą zgłosiliśmy nasz park. Trzymajcie za nas kciuki! .

SP: Garnitur czy strój roboczy…

KZ: (śmiech…) Sołtysa Zamarsk wszyscy kojarzą ubranego w czerwone ogrodniczki. Teraz na szybko się przebrałem, oczywiście (śmiech…). Cały tydzień od poniedziałku do soboty chodzę ubrany w ten strój. Już się nie mogę doczekać wiosny, bo wtedy ruszą porządki w parku. Ruszymy z alejką, bo trzeba się przygotować do budowy sceny. Jak widać z moich planów, rzeczywiście bardziej preferuję strój roboczy (śmiech…). Niektórzy mogą mnie jeszcze kojarzyć z niebieskich ogrodniczek, ponieważ odrabiałem w nich wojsko w wydziale Gospodarki Komunalnej w tutejszym urzędzie gminy jako pracownik gospodarczy. Dzięki temu znam od podstaw Urząd Gminy Hażlach (śmiech…). Nie zapomnę także pracy w podatkach. Urząd Gminy w Hażlachu zna mnie już od 2004 roku.

SP: Poeta czy kierowca…

KZ: Poeta czy kierowca? (śmiech…) Kierowca zawodowo, a poeta? Można powiedzieć, że zaniedbany. Angażując się w pracę społeczną, po otrzymaniu zielonego światła, kiedy zostałem sołtysem, trochę zaniedbałem to moje pisanie wierszy. W szufladzie jest ich już dosyć sporo, niektóre nawet stały się piosenkami, z czego bardzo się cieszę. Mogę też powiedzieć, że dzięki tej mojej pasji coś nowego się stworzyło. Kiedyś to może wyjdzie na wierzch! (śmiech…) Marzy mi się taki event, wydarzenie, oczywiście, jeżeli dane mi będzie być sołtysem to na 800-lecie będę miał czterdziestkę, więc odbędzie się impreza (śmiech…) pt. “40 lat minęło…”. Chciałbym wtedy pokazać te różne oblicza sołtysa. Tak jak już wcześniej powiedziałem, chciałbym pokazać się jako poeta, sołtys, radny, śpiewak, skaldoman. Jak widać tych obliczy jest całkiem wiele. Tak naprawdę ja jestem, bo są ludzie. Dzięki tym ludziom, którzy są ze mną przez te wszystkie lata w tych różnych obliczach, można powiedzieć, że ja jestem i mogę się przez to realizować. Tak to jest naprawdę. Zawsze mówię z serca. Powiem szczerze, ja jestem dzięki ludziom. Spotykam bardzo dużo ludzi, nawiązując do pytania o moją osobowość, dla których jestem człowiekiem otwartym i ufnym. I to niekiedy mnie gubi. Staram się patrzeć na ludzi z takim otwartym sercem. Nie patrzę na człowieka, by go wykorzystać albo mu krzywdę zrobić. Uważam też, że inni patrzą na ludzi podobnie jak ja, przecież jesteśmy tutaj na Ziemi na chwilę. Cieszmy się więc z tego, że możemy coś robić dla innych! Niektórzy nie rozumieją, że można kochać pracę społeczną. Puentą jest to, że społecznika nigdy nie zrozumieją ci, którzy nigdy nic społecznie nie zrobili, a my społecznicy czasami nie umiemy zrozumieć ludzi, którzy nie potrafią pracować tak, jak my. Cieszę się jednak, że tacy są. Praca społeczna to nie tylko praca w parku, przecież można się realizować na wiele sposobów. Społecznikiem jest się w różnych formach. Można być wolontariuszem w domu dziecka, w hospicjum, wszędzie. Cieszmy się z dawania ludziom radości. Moim przewodnim hasłem jest – “Żyje się po to, żeby dawać z siebie jak najwięcej innym”. To jest cytat z filmu „Sala Samobójców”. Czasami zastanawiam się, czy wszystko, co robię ma sens, ponieważ oddaję się całym sercem, przez co jest to wykorzystywane przeciwko mnie. Niekiedy mocno zhejtowane w mediach. Wtedy się nad tym wszystkim zastanawiam…, ale zawsze moim opamiętaniem staje się to, że inni przecież mają się gorzej, a my jesteśmy zdrowi, mamy ręce, nogi i głowę, dlatego możemy realizować się i przede wszystkim żyć dla innych. Jedni są powołani do założenia rodziny, inni są osobami duchownymi, nauczycielami, lekarzami czy singlami. Mnie powołano do pracy społecznej, ciągnie mnie do niej bardzo mocno. Czuję, że mam iść właśnie tą drogą. Każda droga nie jest łatwa. Ludzie pracujący społecznie wiedzą o tym, że są upadki i wzloty. Raz jest fajnie, raz nie. Niekiedy zostajemy sami. Trzeba jednak patrzeć na całość, na te fajne dni, fajne chwile, których jest więcej.

SP: Autorytet Pan Rudolf Mizia…

KZ: Pan Rudolf Mizia to człowiek, który całe swoje życie poświęcił pracy społecznej. To wielki przykład miłości do Małej Ojczyzny. To były nauczyciel, dyrektor zamarskiej szkoły podstawowej, kronikarz, dyrygent, prowadzący grupę teatralną, prowadzący zespół ludowy. Pan Rudolf obecnie jest kronikarzem, który zapisuje dzieje Zamarsk. Robi to już od bardzo dawna. Powiem szczerze, że dla mnie jest to wielki przyjaciel, którego odwiedzam bardzo często. Zauważam, że pan Rudolf, który jest już w podeszłym wieku, cieszy się, że tak wiele dzieje się w naszych Zamarskach. Zawsze czeka na moje opowieści. Oczywiście Go zagaduję o tym wszystkim, co się właśnie we wsi dzieje. Przekazuję, co nowego, jakie pojawiają się trudności, opowiadam także o sukcesach społeczników. Wszystko ze szczegółami, jak dziś, podczas tego wywiadu. Dla mnie osobiście pan Rudolf jest przykładem miłośnika Ziemi Cieszyńskiej, naszego regionu, a zwłaszcza Zamarsk. Nadal ma siły, by prowadzić zespół śpiewaczy, kroniki. Dzięki niemu następne pokolenia będą mogły czerpać swoją wiedzę o naszej wsi. Trzeba zauważyć, że pan Rudolf prowadzi kronikę pisaną na papierze. Ja od 2011 roku prowadzę już kronikę internetową w postaci swojego bloga, gdzie zamieszczam wszystkie najważniejsze informacje dotyczące sołectwa Zamarski. Pan Rudolf na bieżąco śledzi informacje o wsi w Internecie. Cieszę się, że mogę Mu w tym pomóc. Cieszę się, że razem z mieszkańcami mogłem dla Niego zorganizować benefis z okazji 90 urodzin. Cieszę się także, że w naszym parku z tej okazji posadziliśmy dąb imienia pana Rudolfa, bo to ważne, by doceniać ludzi, dopóki są z nami. Nie jest łatwo przyjmować pochwały przed wszystkimi, ponieważ jesteśmy ludźmi skromnymi. Ludzie starsi nie chcą być publicznie wychwalani. Cieszę się, że udało mi się przekonać pana Rudolfa, żeby odbył się benefis. Myślę, że była to piękna uroczystość. Fajnie, że wszyscy mieszkańcy się w to zaangażowali. Było naprawdę wzruszająco. Chciałbym dożyć tak sędziwego wieku i cieszyć się zdrowiem. To, co człowieka trzyma przy życiu, to jego aktywność społeczna, robienie tego, co się lubi, co się kocha, czemu oddaje się swoje serce.

SP: Anegdoty…
KZ: Słucham? (śmiech…)
SP: Śmieszne wydarzenia, chwile z parku, wspomnienia, o których warto opowiedzieć, podzielić się z czytelnikami, coś co głęboko pozostało Ci w pamięci….

KZ: O Boże! Tak na szybko? Anegdota? (śmiech…) Tak jak powiedziałem, ale nie wiem, czy to jest śmieszne, ale to pokazuje moją charyzmatyczną naturę. Będę to zawsze pamiętał, jak już wcześniej powiedziałem, że z parkiem to nie była taka łatwa sprawa. Nie zapomnę, jak przyjechała koparka i zaczęła wybierać ziemię pod alejkę pod kamienne utwardzenie. Wbito przysłowiową łopatę, później plac, a w tym momencie dzwoni mój telefon z informacją z gminy, że mamy wstrzymać roboty. Nie będzie obiecanego kamienia. Po tym telefonie mówię moim współpracownikom – mimo wszystko kopiemy dalej, kamień załatwię. Telefony na gminę wykonali ówcześni radni z sołectwa Zamarski, niestety nic nie wskórali, więc osobiście, w swoim czerwonym kubraczku oraz w ogrodniczkach, w brudnych od błota butach prosto z budowy, pojechałem na gminę. Ponownie przepraszam panią sprzątaczkę (wtedy też ją przeprosiłem śmiech…), ponieważ w tamten dzień odwiedziłem wszystkie biura urzędu gminy, zostawiając na ziemi ślady mojej obecności (śmiech…). Trafiłem aż na salę sesyjną, gdzie powiedziałem, że stamtąd nie wyjdę, dopóki nie załatwię tego nieszczęsnego kamienia. Po pewnym czasie do urzędu wrócił ze służbowego wyjazdu pan wójt Karol Folwarczny i teraz mu dziękuję, że wtedy udało się doprowadzić do tego, że rzeczywiście na następny dzień ten kamień był i to o godz. 6:00 rano! Wiem, że są przepisy, zasady, ale przede wszystkim, trzeba też zrozumieć, że nikt nikomu nie chce robić na złość. Rozumiem urzędników, ale urzędnicy też muszą zrozumieć społeczników. Jeżeli coś było dograne wcześniej, zaplanowane, że ten kamień będzie, że dzięki temu wykonamy swoje prace budowlane w terminie, to ja nie mogę dopuścić do tego, żeby coś było kopane dwukrotnie, ponieważ po miesiącu trzeba byłoby to kopać drugi raz. Groziły nam podwójne koszty za wynajęcie koparki. Wtedy czułem to jako walkę, bo mi na tym bardzo mocno zależało.

SP: Gminny Ośrodek Kulturalny w Hażlachu….

KZ: To takie oczko w głowie Sołtysa. Zawsze wiązałem pracę społeczną z kulturą. Kiedyś miałem klub młodzieżowy, później współpracowałem z filią w Zamarskach hażlaskiego GOK-u. Odkąd pamiętam zawsze organizowałem życie kulturalne, na przykład w postaci kuligów, meczy piłki nożnej, piłki siatkowej. Wydawałem nawet gazetkę. Wtedy zauważyłem, że wiele rzeczy da się zrobić, tylko trzeba chcieć. Organizując różne wydarzenia kulturalne nabyłem praktyki, dzięki której wiem, czego oczekuję od hażlaskiego GOK-u. Współpracuję z MCK “Integrator” w Skoczowie oraz z Miejsko-Wiejskim Ośrodkiem Kultury w Strumieniu, gdzie marka tych jednostek jest rozpoznawalna. Doskonale widać ich markę, ich logo. Wszyscy ich dobrze kojarzą. U nas niestety tego nie było, tego mi brakowało. Chciałem, żeby to wszystko poszło do przodu, że my też tak potrafimy, jak inni. Chciałem, żeby kultura była podobna do tej z małych miasteczek, żeby przede wszystkim była widoczna. Tego mi bardzo brakowało. Brakowało tej pasji w organizowaniu kultury w naszej gminie. Zdaję sobie sprawę z tego, że kultura na wsi, od tej z miasta różni się przede wszystkim tym, że my mamy mniejszy budżet na nią. To jednak nie jest podstawa, by nie realizować pewnych projektów, które mogą być wielkie, ponieważ posiadamy zasób ludzki, który chce to robić. Mamy społeczników, którzy tworzą kulturę w każdym sołectwie. Tylko o to mi chodziło w sprawie zmian w ośrodku kultury. Żeby to było zauważane. Jestem także zwolennikiem konkursowego obsadzania kierowniczych stanowisk urzędniczych. Przecież dobry człowiek się obroni, udowodni swoją pracę. Nikt nikomu nie zabrania startowania w tych konkursach. Cieszę się, że po tylu latach został uczciwie przeprowadzony konkurs na stanowisko dyrektora GOK-u w Hażlachu. Podobnie sołtys czy radny także jest rozliczany ze swoich dokonań poprzez wybory. Oceniają nas mieszkańcy. Trzeba pamiętać, że wszyscy na tych stanowiskach, które wymieniłem wcześniej służymy przede wszystkim ludziom. To samo dotyczy dyrektora GOK-u w Hażlachu oraz jego pracowników. Życzyłbym sobie, by dyrektorzy gminnych jednostek kultury nie traktowali swojego stanowiska przez pryzmat urzędniczy, tylko kierowali się pasją w wykonywanej pracy. Pasja powinna być na pierwszym miejscu. Oczywiście istnieją przepisy, do których trzeba się dostosować, musimy ich przestrzegać, ale ponad wszystko jest człowiek. Kultura bez ludzi nie będzie już kulturą. O to wszystko mi chodziło. Nikogo nie niszczyłem, mi po prostu było przykro, że społecznicy robili więcej niż ówczesny GOK. My udowadnialiśmy, że bez pieniędzy da się coś zrobić. Robimy wielkie rzeczy na tyle, na ile potrafimy, z potrzeby serca i wkładamy w to wielką pracę. Chciałbym, żeby pracownikom GOK-u przepisy nie ucinały skrzydeł. Tym, którzy tam pracują i którzy tam będą pracowali.

SP: Stowarzyszenie Miłośników Zamarsk

KZ: To stowarzyszenie powstało w 2003 r. na potrzeby jubileuszu 780-lecia Zamarsk. Chodziło tutaj o wydarzenie kulturalne, by móc zorganizować ten jubileusz. Od początku w nim jestem jako osoba zaangażowana w życie kulturalne Zamarsk. Wielu działaczy stowarzyszenia działa także w innych sołeckich organizacjach. Przez to stowarzyszenie przechodzą pieniądze od sponsorów. Stowarzyszeniu brakowało lidera. Ja piszę projekty, pozyskuję pieniądze na działalność stowarzyszenia i na imprezy organizowane w sołectwie. Finanse stowarzyszenia są jasne, czytelne, są prowadzone w sposób bardzo przejrzysty. W powiecie cieszyńskim działa Cieszyńskie Stowarzyszenie Młodzieży Twórczej, które organizuje konkursy z programu Działaj Lokalnie Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Właśnie tam napisaliśmy pierwszy projekt pod nazwą „Narzędzia Szczęścia”. Pozyskaliśmy 2000 zł. Zakupiliśmy wtedy kopaczki, grabie, motyki, kosiarkę, dzięki którym możemy pielęgnować nasz park. Wcześniej przez 4 lata pracowaliśmy prywatnymi narzędziami sołtysa i mieszkańców. Ponownie w 2017 roku napisaliśmy nowy projekt „Śladami cieszyńskiej pieśniczki ludowej”, przede wszystkim z zamiarem budowy alei gwiazd miłośników cieszyńskiej pieśniczki ludowej. W alejce są umieszczane gwiazdki osób, które większość swojego życia poświęcili na propagowanie pieśni ludowych. Zaczęliśmy od dwóch gwiazd. Z Zamarsk pochodzi rodzina Hadynów. Urodził się tu Jerzy Hadyna. Później przeniósł się na Zaolzie do Karpętnej, gdzie urodził się Stanisław Hadyna, późniejszy założyciel oraz kierownik artystyczny Zespołu Pieśni i Tańca Śląsk. Jak widać ślady cieszyńskiej pieśniczki ludowej są także w Zamarskach. Ten projekt już zrealizowaliśmy. Co roku powstaje filmowe podsumowanie każdego naszego projektu, więc zapraszam na YouTube do ich oglądania. Polecam je serdecznie. W tym roku napisałem nowy projekt do Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności pt. „Szwung Młodych” do programu Równać Szanse. Projekt skierowany jest do młodzieży z małych miejscowości, który ma wyrównać ich szanse z ich rówieśnikami z większych miast. “Szwung Młodych” znaczy tyle, co ruszenie do działania. Od początku park budowały również dzieciaki. Były także skupione wokół filii w Zamarskach hażlaskiego GOK-u, która bardzo prężnie w tamtym czasie funkcjonowała. Ówczesną instruktorką była pani Elżbieta Stuchlik. W lecie zeszłego roku zamarska młodzież bardzo nudziła się. Wpadłem wtedy na pomysł, by zaangażować ich do działania, bo oni są chętni do pracy. To są działania dla młodzieży, z młodzieżą i robione przez młodzież, W ramach projektu będzie wydawana gazeta “Szwung Młodych” przez 6 miesięcy, będą warsztaty (zajęcia) z dizajnu w przestrzeni publicznej. Będziemy tworzyć meble z palet do parku, hamaki, doniczki z opon. Powstanie wiele ciekawych atrakcji w parku. Mamy mnóstwo pomysłów. Zostanie także zorganizowany wyjazd do Warszawy dla osób w wieku od 13-19 lat. To będzie grupa zwarta. Projekt rusza od lutego. Będą szkolenia dla liderów młodzieżowych. Pozyskaliśmy ponad 8500 zł na ten projekt. Jest to, jak na razie największa kwota, którą pozyskało nasze stowarzyszenie. Kolejny projekt napisałem do Fundacji BGK “Moja Mała Ojczyzna” na powstanie letniego kina plenerowego. Chcemy zareklamować nasz park, ponieważ przez Zamarski przebiegają szklaki rowerowe. Mam nadzieję, że turyści zatrzymają się na moment na naszym “Przystanku”. Proszę zobaczyć, że widać, jak wszystko ładnie wpisuje się w ten pomysł na nasz park. Chciałbym, żeby wszystkie projekty przeszły. Trzymajcie kciuki za wszystkie nasze poczynania, za park, za Przystanek, za Muzeum Żywiołów oraz inne projekty!

Zapraszam mieszkańców gminy Hażlach, czytelników SCI24.pl do współpracy z nami. Zawsze możecie nas wesprzeć swoją pracą lub pieniędzmi. Kontaktujcie się ze mną.

Zapraszam także do udziału w “Świyncie Dziedziny” w dniu 23 czerwca 2018 r. Rozpoczęcie wakacji będzie najlepsze w Zamarskach! W tym roku będzie królować muzyka bigbitowa, rockowa w łagodnym obliczu oraz rock and rollowa. Myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie.

SP: Chcesz coś jeszcze dopowiedzieć?

KZ: Ja? Chyba już wszystko powiedziałem! (śmiech…). Zająłem Wam ponad godzinę, a Wy z tego musicie zrobić 5 sekund (śmiech…).

Rozmawiała Sylwia Pieczonka
www.sci24.pl

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przetarg na przebudowę ul. Szkolnej